czwartek, 31 stycznia 2013

Wystawa prac Katarzyny Lamik i Mai Maciejko

Dzisiejsza 7 - kilometrowa wycieczka skierowała mnie do galerii, by móc  zobaczyć ciekawą wystawę.

Pragnę zwrócić uwagę na  pracę dwóch kobiet, które swój artystyczny dorobek chcą pokazać publiczności w galerii handlowej - Agora w Bytomiu. Ja skupiłem się tylko na malarstwie, ale są również zdjęcia i plakaty.

Oto tylko niektóre prace, które sfotografowałem, ale zrobiły na mnie,  ogromne wrażenie.



                                                      Z resztą popatrzcie sami.



























Jutro jest otwarcie wystawy i wernisaż.

Jubileusz

Jubileusz

Obudziłem  się dzisiaj jakby pozbawiony witalności, ale po chwili Cezary Orzech w "Trójwymiarowej" prognozie pogody oświadczył, że jest to wina spadającego ciśnienia, dlatego wielu będzie musiało wypić kawę jedną, potem drugą i potem jeszcze trzecią, by forma w dzisiejszym dniu pozwoliła cieszyć się życiem. 
  
Skorzystałem i pomogło. :) Potem  niespiesznie włączyłem komputer, aż tu bardzo miła niespodzianka. Licznik na blogu pokazał, że gościliście u mnie ponad 10 000 razy. :)

Pragnę Wam Wszystkim serdecznie i gorąco podziękować za odwiedziny i zaprosić do dalszego podglądania mojego bloga.

To bardzo mnie obliguje, żeby fotki i opisane miejsca były jeszcze ciekawsze, a być może to przyczyni się właśnie do tego, że zainspiruje to Was do odwiedzenia prezentowanych miejsc! 





Pozwólcie zatem, że w okresie oczekiwania na wiosnę "Wręczę" Wam -  blogowy, naturalny bukiet  prawdziwych kwiatów z prawdziwej łąki. :) :):)

Pozdrawiam serdecznie -  Kris!

środa, 30 stycznia 2013

Odwilż

Odwilż

Dzisiejsza odwilż wszystkim daje się we znaki.  Śnieg szybko znika, w butach robi się mokro, a w sklepach wywołuje niebezpieczne sytuacje. 

Jeden ze sklepów w centrum 180 - tysięcznego miasta, wydał specjalne ostrzeżenie, które dotyczy zachowania daleko idącej   rozwagi podczas wchodzenia do jednostki handlowej.



W związku z powyższym uprasza się o roztropne podejście do robienia zakupów.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Dolina Białej Opavy

Dolina Białej Opavy - Karlova Studanka


Nastał piękny,  sierpniowy poranek. Niebieskie niebo i wysoka temperatura zapowiadała udany dzień. Po godz. 7,  już byliśmy w drodze, obierając drogę DK 94, kierunek  na Opole, by w Pyskowicach skręcić już na DK 40 i kontynuować cel. Dzisiejszym celem był długo oglądany na zdjęciach Pradziad, położony niedaleko Karlowej Studanki. Po godz. 9 byliśmy już w Głubczycach. Potem mała przerwa na skraju lasu i jazda dalej. Wszystko układało nad wyraz się pomyślnie, aż do momentu kiedy chciałem wymienić złotówki na korony, bo po polskiej stronie kantory jeszcze były zamknięte. Pierwsze miasteczko, to Krnow. Zostawiłem auto na chwilkę razem z pasażerami, ale kiedy przychodzę, czeka już na mnie czeska straż miejska  i jeden z nich woła "pokuta" i "pokuta". Za co? kazało się, że stanąłem przy markecie na miejscu z kopertą. Zabrał mi dokumenty i jeśli nie zapłacę, zaanektują mi auto. Wystawili mi 10 000 koron. Szok mnie ogarnął, bo tyle kasy nie miałem, po za tym dzisiejszy cel był inny. :( Jednak dwie godziny konwersacji przyniosły w końcu skutek i ruszyliśmy dalej.

Po godz. 12 dotarliśmy w końcu na miejsce wyjścia. Po tylu przejęciach humor i entuzjazm mnie trochę opuścił, ponadto straciło się słońce i zrobiła się duchota.



Jednak plan był ambitny, by z Karlovej Studanki przejść żółtym szlakiem (Dolina Białej Opawy) do schroniska, albo raczej nawet hotelu Ovczarna. Potem już tylko 45 -60 min. na Pradziada. Razem ok 4 godz. marszu w jedna stronę.

Zapraszam na wirtualna wycieczkę....





                                 Ruszyliśmy do góry. Od wody jest bardzo przyjemnie i chłodno.


      Wokół dobiega przyjemny szum wody wkoło rzuca się wiele zieleni z rożnymi ciekawymi roślinkami.


              Jest bardzo przyjemnie, w każdej chwili można napis się wody lub obmyć spocone czoło. :)


                                          O dziwo, niekurzy turyści już schodzą na dół.


                                                     Im wyżej tym przyjemniej i chłodniej.


                        Dolny odcinek Białej Opawy, który porastają gęste mieszane lasy górskie.


                                                 Mnóstwo kaskad i wodospadzików.


                                                    Nie sposób wszystkim zrobić zdjęcie.





                                                Woda zimna i krystalicznie czysta.


                                   Spotykamy tu wiele mostków, które nadają dolince uroku





                              Tu dolinka się poszerza i wygląda na to ,że przeszedł jakiś huragan?


              Kiedy oglądałem filmy o kanadzie i Alasce, to przypomniało mi się, że  tutaj jest podobnie.





                Coraz więcej schodzących turystów spotykamy, o tej godzinie jeszcze w góry nie szedłem. ;)


 Tu dolina się rozszerza, wpada więcej świtała, ale trzeba się gimnastykować pomiędzy powalonymi kłodami.

 

                                               Znów górny, skalisty, bardziej wcięty odcinek doliny.


                                                               Mijamy przeurocze miejsca


                                            Coraz więcej mostów i kładek w górnej dolinie


                                                    Kto ma lęk wysokości, może mnie stracha. ;)


 Jest cudownie, ale niebo się coraz bardziej zachmurza, choć czasami przebłyskuje słońce, które tajemniczą dolinę napełnia życiem i pełna piękna.


 Jednak tuz u zbiegu szlaków zółtego i niebieskiego, prowadzącego do schroniska Barborka ulał obfity deszcz, który solidnie nas zmoczył. Taki deszcz z znikąd.

Na Ovczarne dopełznęliśmy  ok 16, ale chmury szybko przeszły i pokazało się znów niebieskie niebo


                                     Cel podroży, tak jak Mojżesz zobaczyłem tyko z daleka.

Zapadła decyzja, by wejść do schroniska, coś zjeść i się napić, wszak człowiek to nie Wielbłąd. Zrobiło się błogo i postanowiono, że zjedziemy do Karlovej Studanki autobusem, bo jest zbyt późno na dalszą wycieczkę.

 

                                      Zjechaliśmy autobusem i pochodziliśmy po uzdrowisku.


    Pięknie utrzymane sanatoria, które wykorzystują tu różne wody lecznicze pochodzenia wulkanicznego.


                 Niesamowicie zadbane są te obiekty i na wysokim poziomie podejście personelu.


                             Powiedziałem sobie, że tu powrócę jeszcze i postaram się słowa dotrzymać. :)




Karlova Sudanka jest piękna. Nie żałuję już, że nie byłem na Pradziadzie, bo będę miał okazje jeszcze raz tu przyjechać. :) Po 19 jechaliśmy do domu. 
Polecam to miejsce i proszę o komentarze. :) Zapewne wielu z Was tu było. :)

sobota, 26 stycznia 2013

Pławniowice - pałac

Pławniowice - pałac

 

 Pławniowicki Pałac położony jest w miejscu zacisznym, przy małej rolniczej wiosce daleko od fabryk i hałasu wielkomiejskiego. Otoczony jest rozległym parkiem z pięknymi, unikalnymi okazami drzew i krzewów oraz lasami. W pobliżu znajduje się duży   zalew powstały jako wyrobisko popiaskowe. Jednocześnie obiekt położony jest przy zjeździe „Łany” z autostrady A4 (Pyskowice - Kędzierzyn-Koźle). Wszystko to sprawia, że na Pałac, który po remoncie i modernizacji zaczął pełnić funkcję Ośrodka Edukacyjno-Formacyjnego Diecezji Gliwickiej, czekało już wielu mieszkańców nie tylko Diecezji Gliwickiej i Śląska, ale także liczne osoby spoza regionu. Przygotowane w Pałacu pokoje noclegowe, kaplica, sala konferencyjna i zaplecze gastronomiczne dają możliwość organizowania rekolekcji, dni skupienia, sympozjów, kongresów, zjazdów, konferencji oraz przyjęć okolicznościowych, a malowniczy dziedziniec pałacowy jest wymarzonym miejscem dla koncertów oraz plenerów fotograficznych. 





 Szczególnym magnesem, który przyciąga wielu przyjezdnych  jest malowniczy Zespół Pałacowo - Parkowy z końca XIX wieku. Historia  wzmiankuje samą wieś już w 1317 roku, ale ranga jej wzrosła, kiedy to dobra rycerskie Pławniowice zakupił w 1737 r. Franciszek Wolfgang von Stechow - pierwszy landrat (starosta) powiatu gliwicko-toszeckiego po zajęciu Śląska przez Prusy. W roku 1798 majątek przejmuje hrabia Karol Franciszek von Ballestrem, którego matką była Maria Elżbieta Augusta von Stechow, a ojcem Giovanni Battista Angelo Ballestrero, oficer wojska pruskiego pochodzący z Piemontu (Włochy) - protoplasta śląskiej linii rodu Ballestrem. Od tego czasu, aż do stycznia 1945 r. dobra pławniowickie wraz z pozostałymi rudzko-biskupickimi pozostawały w rękach rodziny Ballestrem, która Pławniowice obrała sobie za swą rodową siedzibę wznosząc tu w latach 1882-1885 wspaniały pałac. Zaprojektowanie i budowę tego obiektu, w miejsce wcześniejszego zbudowanego w 1737 r., zlecił  hrabia Franciszek II Ballestrem mistrzowi budowlanemu Konstantynowi Heidenreich z Kopic k. Grodkowa



                            Budynek bramy głównej, skąd prowadzi utwardzona ścieżka spacerowa.





                                                                        Lewe skrzydło pałacu.


 Pałac jest budowlą trójskrzydłową i prezentuje styl neomanieryzmu niderlandzkiego. Cechuje go specyficzne zróżnicowanie kolorystyczne i fakturowe murów szczególnie kamiennych detali i czerwonych ceglanych płaszczyzn ścian. Dachy budynku zdobią liczne wieże i wieżyczki, iglice i lukarny. Wokół pałacu rozciąga się park ze starannie dobranym drzewostanem. Pałac Ballestremów przechodził różne koleje losu. Na początku 1945 r., ówczesny właściciel hrabia Mikołaj Ballestrem zmuszony był opuścić Pławniowice przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Krótko stacjonował w budynku pałacowym marszałek Iwan Koniew. Po wojnie obiekt przekazany został do dyspozycji władz kościelnych. Ustanowiona została w Pławniowicach samodzielna parafia (dotychczas parafia Rudno) z własnym kościołem parafialnym i plebanią (dawna kaplica pałacowa oraz skrzydło zachodnie pałacu). Pozostałe pomieszczenia przeznaczono na klasztor, dla przesiedlonych ze Lwowa, Sióstr Benedyktynek od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu, które przebywały tu do 1976 r. W tym samym roku obiekt przejęli OO. Augustianie, mieszkając tu dwa lata. Oprócz klasztoru i parafii w pałacu mieściły się czasowo także biura administracji spółdzielni rolnej. Obiekt zmieniając często mieszkańców i przeznaczenie ulegał szybko zniszczeniu


                 Otoczenie i tło pałacu często wykorzystywane jest jako tło dla ważnych w życiu chwil. :)


                                              Wokół parku prowadzi ścieżka spacerowa.


Pałac jest budowlą trójskrzydłową i prezentuje styl neomanieryzmu niderlandzkiego. Cechuje go specyficzne zróżnicowanie kolorystyczne i fakturowe murów szczególnie kamiennych detali i czerwonych ceglanych płaszczyzn ścian. Dachy budynku zdobią liczne wieże i wieżyczki, iglice i lukarny. Wokół pałacu rozciąga się park ze starannie dobranym drzewostanem. Pałac Ballestremów przechodził różne koleje losu. Na początku 1945 r., ówczesny właściciel hrabia Mikołaj Ballestrem zmuszony był opuścić Pławniowice przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Krótko stacjonował w budynku pałacowym marszałek Iwan Koniew. Po wojnie obiekt przekazany został do dyspozycji władz kościelnych. Ustanowiona została w Pławniowicach samodzielna parafia (dotychczas parafia Rudno) z własnym kościołem parafialnym i plebanią (dawna kaplica pałacowa oraz skrzydło zachodnie pałacu). Pozostałe pomieszczenia przeznaczono na klasztor, dla przesiedlonych ze Lwowa, Sióstr Benedyktynek od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu, które przebywały tu do 1976 r. W tym samym roku obiekt przejęli OO. Augustianie, mieszkając tu dwa lata. Oprócz klasztoru i parafii w pałacu mieściły się czasowo także biura administracji spółdzielni rolnej. Obiekt zmieniając często mieszkańców i przeznaczenie ulegał szybko zniszczeniu



 Pałac jest budowlą trójskrzydłową i prezentuje styl neomanieryzmu niderlandzkiego. Cechuje go specyficzne zróżnicowanie kolorystyczne i fakturowe murów szczególnie kamiennych detali i czerwonych ceglanych płaszczyzn ścian. Dachy budynku zdobią liczne wieże i wieżyczki, iglice i lukarny. Wokół pałacu rozciąga się park ze starannie dobranym drzewostanem. Pałac Ballestremów przechodził różne koleje losu. Na początku 1945 r., ówczesny właściciel hrabia Mikołaj Ballestrem zmuszony był opuścić Pławniowice przed nadchodzącą Armią Czerwoną. Krótko stacjonował w budynku pałacowym marszałek Iwan Koniew. Po wojnie obiekt przekazany został do dyspozycji władz kościelnych. Ustanowiona została w Pławniowicach samodzielna parafia (dotychczas parafia Rudno) z własnym kościołem parafialnym i plebanią (dawna kaplica pałacowa oraz skrzydło zachodnie pałacu). Pozostałe pomieszczenia przeznaczono na klasztor, dla przesiedlonych ze Lwowa, Sióstr Benedyktynek od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu, które przebywały tu do 1976 r. W tym samym roku obiekt przejęli OO. Augustianie, mieszkając tu dwa lata. Oprócz klasztoru i parafii w pałacu mieściły się czasowo także biura administracji spółdzielni rolnej. Obiekt zmieniając często mieszkańców i przeznaczenie ulegał szybko zniszczeniu. (Pałac Pławniowice)


                       Przyjeżdża tu naprawdę bardzo dużo wycieczek autokarowych, głownie z Niemiec.


                                                             Narożna wieża od strony wschodniej.


                                                                          Halabardnik


                                   Stary młyn spichlerz  w jednym, który służył na potrzeby pałacu.


                          W tej chwili budynek wykorzystany jest na potrzeby poczt i przedszkola.