sobota, 23 lutego 2013

Powrót zimy.




Jakże się cieszyłem, że powoli zima odpuszcza. Jednak chyba przedwcześnie, wczoraj wieczorem trochę dopadało nowego śniegu, i od rana znów pada. Ptaki przestały  śpiewać, dozorczyni od świtu trzaska swoimi gratami, a na samochodach świeża  czapa puchu. Jedynie narciarze zacierają ręce.

Jednak to mnie nie zdemotywowało, by wyjść przynajmniej na krótką wycieczkę. A więc ruszyłem śladem byłej wąskotorówki. Bardzo lubię te trasę i mam do niej ogromny sentyment, bo ścieżka jest zrośnięta krzakami, a tu i ówdzie pozostały jeszcze elementy starego przemysłu chyba sprzed stu lat.

Ale na ten temat kiedy indziej może coś napiszę. ;)

Najbardziej zaskoczyły mnie grzyby , które ani mrozu ani śniegu się nie boją. A i ponoć bardzo smakują.


                                           
                                      Płomiennica zimowa [Zimówka aksamitnotrzonowa]
 
Owocnik
- pomarańczowożółty, miodowożółty do brązowawożółtego, w centrum ciemniejszy, 2-12 cm, młody wypukły, potem spłaszczony, stary powyginany. Powierzchnia gładka, lekko przyprószona, w czasie wilgoci silnie śluzowata i błyszcząca. Brzeg jaśniejszy.

Blaszki - dość rzadko ustawione, różnej długości, przyrastają do trzonu, barwy białawej z wiekiem żółtawe lub ochrowożółtawe.

Trzon - wysokość 3-12 cm, grubość 0,2-0,5cm; kolor szczytu żółtawy, żółtoczerwony, w pozostałej części ciemnobrązowy lub prawie czarnobrązowy; cylindryczny, centralny u podstawy niekiedy korzeniasty u szczytu nagi, w pozostałej części aksamitny (ciemnieje stopniowo w dolnej części).

Miąższ - biały, kremowy, później żółtawy, nie zmienia barwy po przekrojeniu, cienki; smak - łagodny i nieokreślony; zapach - łagodny, niewyraźny lub korzenny.

Wysyp zarodników - biały.

Występowanie - bardzo rozpowszechniony grzyb, występuje od późnej jesieni do zimy, w okresach bezmroźnych i wczesną wiosną. Płomiennice znoszą mrozy i po ich ustąpieniu rozwijają się dalej. Owocniki wyrastają w kępkach na drewnie drzew liściastych- głownie wierzb, olsz, topoli, wiązów, rzadziej buka, bardzo rzadko świerku.

Zastosowanie - bardzo dobry grzyb jadalny (zbieramy same kapelusze na zupę).

Ciekawostka - zimówka aksamitnotrzonowa (Flammulina velutipes), rosnąca późną jesienią i w zimie, zawiera substancje wzmacniające system immunologiczny. Spożywanie zimówek zwalcza choroby cywilizacyjne (stres, bezsenność). Z zimówek wyizolowano antybiotyk flammulinę, która pomaga w zwalczaniu sarkoma S 180. W medycynie ludowej zimówka używana jest jako lek przeciwko stanom zapalnym.

Możliwość popełnienia pomyłki - jesienią i wiosną może być mylona z innymi grzybami rosnącymi w kępkach na drzewie, jak śmiertelnie trująca maślanka wiązkowa (Hypholoma fasciculare).

Inne nazwy zwyczajowe - opieńka aksamitnotrzonowa, kółkorodek aksamitnotrzonowy,
monetka aksamitna, zimówka aksamitna, listopadówka, zimówka, zimówka czarnotrzonowa. 
[ze strony nagrzyby.pl]

 

                                                                 Gałązka Trzciny wodnej.


 Wszędobylska technika jest nieodłącznym elementem śląskiego, i nie tylko krajobrazu. Niestety bez prądu nawet komputer nie zadziała :(


    Prawie jak w górach. Hałda pochodząca z kopalni kruszców, pomiędzy Karbiem i Miechowicami.








                                                    Przekwitłe Mimozy po śniegiem.





                                         O ryby tez trzeba zadbać. Staw wędkarski.


                                                                       Owoce Ligustera


                                                               Owocniki Łopianu.


                                     Świeży śnieg powoduję, że jest o wiele przyjemniej i czyściej

wtorek, 19 lutego 2013

Na Leskowiec


 Krzeszów - Harańczykowa Góra - Jaworzyna - Leskowiec - Gancarz - Targoszów - Krzeszów. 

 

 

Opisując atuty Suchej Beskidzkiej, dla mnie najlepszym jej atutem jest położenie, skąd można planować dogodne wycieczki w różne okoliczne góry. Stąd mamy rozmaite możliwości   wyjścia w pobliskie pasma, bo tuż obok mamy Beskid Żywiecki, Makowski (Średni) oraz dogodne wyjście w Beskid Mały.

Dzisiaj proponuję pieszą wycieczkę, czerwonym szlakiem z Krzeszowa do schroniska "Leskowiec" i powrót żółtym szlakiem do Krzeszowa przez Targoszów.

Może na początek trochę historii.


Krzeszów - wieś w południowej Polsce, w gminie Stryszawa (powiat suski, województwo małopolskie), położona w odległości 13 km na zachód od Suchej Beskidzkiej. Ludność: 1618 mieszkańców. Krzeszów leży na wysokości 420-580 m n.p.m. na pograniczu Beskidu Małego oraz Beskidu Makowskiego.

Krzeszów został założony przez oświęcimskich książąt około 1333. W 1340 liczba mieszkańców Krzeszowa wynosiła około 150 osób. Pierwszy zachowany zapis potwierdzający istnienie miejscowej parafii w Krzeszowie pochodzi z 1355. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że krzeszowska parafia została erygowana już wcześniej. Wieś była siedzibą Wajdów (wojewodów wołoskich). Krzeszów, przed rozbiorami, był znanym na całą Polskę ośrodkiem produkcji gontów, którymi pokrywano dachy. [Wikipedia]



                                                                        Zatem, na szlak!


                             Po drodze trochę starej, małopolskiej zabudowy.


 Natomiast szlak prowadzi przeuroczą ścieżką, wyprowadzającą na widokowe łąki.


                       Po drodze mijamy bardzo pogodną Mućkę.

 
  Po drodze towarzyszą Jaskry, Storczyki i inne kolorowe kwiatuszki.


    Szlakiem w najlepsze płynie sobie woda z powyższego źródełka.


     Z rozległych łąk roztaczają się piękne widoki na Beskid Wysoki.


  Po drodze mijamy rożne polanki, z których przedzierają się widoczki: to na Role - przysiołek Targoszowa lub w przeciwną stronę w kierunku Śleszowic.


  Na dole widac górę Żurawnicę z widocznym kościołem w Krzeszowie


                                    Pasmo Beskidu Małego w kierunku Żywca.



Widok na Podpagórek, należący do Tarnawy Górnej. W tle Pasma Beskidu Makowskiego już za Skawą








                               W Dolinie rozpanoszył się Niedźwiedzi Czosnek


                                           Solo


                                                                Schronisko Leskowiec.
  Historia schroniska na Leskowcu


W 1926 roku w Wadowicach powstało Koło Oddziału Babiogórskiego w Żywcu Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Pierwszą poważną i jak się okazało bardzo trafną inwestycją wadowickiego Koła była budowa schroniska. Wiosną 1932 roku wykupiono od jednego z gospodarzy ze wsi Targoszów podszczytową część hali na Jaworzynie. W 1933 roku w ciągu zaledwie trzech miesięcy wybudował schronisko cieśla z Targoszowa Jan Bargiel. Koszt budowy wyniósł 12 000 złotych, na które składały się dotacje własne Koła PTT w Wadowicach oraz Zarządu Głównego PTT. Oddział PTT w Żywcu przekazała dla obiektu część wyposażenia ze schroniska na Markowych Szczawinach. Budowę schroniska nadzorował osobiście Czesław Panczakiewicz. Uroczyste otwarcie obiektu miało miejsce 3 września 1932 roku, a inauguracja pierwszego sezonu narciarskiego niespełna dwa miesiące później - 1 listopada. 3 września 1933 roku poświęcenia schroniska dokonał ks. Edward Zacher, katecheta Karola Wojtyły i przyszłego papieża Jana Pawła II. "Pod szczytem drewniany domek na podmurowaniu, zupełnie prosty i zwyczajny, nie chorujący na stylowość. To było pierwsze w tej części Beskidu Małego schronisko" - tak wspominał swą obecność na otwarciu Władysław Krygowski, działacz PTT. Ponieważ schronisko "pękało w szwach" w 1934 roku dobudowano do niego jadalnię i powiększono kuchnię.

Pierwszym gospodarzem schroniska, od 1932 do 1938 roku był Franciszek Byrski. Po nim przyszedł Jan Targosz z żoną i prowadził go do 1945 roku. W czasie okupacji funkcjonowanie schroniska podlegało bielskiemu towarzystwu "Beskidenverein". Wycofujące się w 1945 roku oddziały Volkssturmu, mające za zadanie spalić schronisko, zostały przez gospodarza tak uraczone bimbrem, że "zapomniały" schroniska podpalić. Nie było to jedyne schronisko w Beskidach uratowane w ten sposób. W 1946 roku krótko gospodarzem schroniska był Stefan Bargiel, a po nim od 1947 roku Jan Rzycki z żoną. W latach 1955-58 schronisko prowadził Wiesław Szafrański z żoną, a po nich przejął je Władysław Korzeń, prowadząc go do 1970 roku. Najdłużej dotąd gospodarzami byli Maria i Kazimierz Malarzowie - do 1996 roku. Od tego roku gospodarzą na Leskowcu Halina i Jan Lizakowie. Obecni gospodarze gruntownie wyremontowali i rozbudowali schronisko, przystosowując go do zwiększającego się w tym rejonie ruchu turystycznego, a obsługę turystów dostosowali do ich również rosnących wymagań.
 ( Z historii schroniska)

 
                                                                       Widok z okna.


 Po wyczerpującej wędrowce w piękny i ciepły dzień - nagroda. :)


                                                          Hrabskie Buty. Co to jest?

Poniżej  góry Leskowiec (922 m), na zboczu schodzącym w dół do wioski Rzyki, zostały znalezione płyty z rzeźbionymi śladami  w piaskowcu i imiennych nazw Bütow hr. Mery Wielkopolska i Roman baron Taube roku (1898) oraz nazwiska wyryte hr. Adam Potocki (rok 1846).  

Jako właściciele tych dóbr na pamiątkę zdobycia Leskowca - kazali wykuć takie tablicę. Potocki w 1846 r, większa i Taube w 1898 roku. Miejscowa ludność z tego powodu nazywała  Leskowiec  Hrabskimi Butami. 
 Zwycięzcy prawdopodobnie nie byli doświadczonymi podróżnikami ich wycieczka na Leskowiec była okazjonalana.
  Płyty nie znalazły jednak  szacunku u miejscowych pasterzy, którzy gdzieś zawieruszyli te tablice i przez wiele lat po nich  ślad zaginął.  
Jenak niespełna dziesięć lat temu przypadkowo zostały niedawno znalezione. Aby zabezpieczyć płyty przed zniszczeniem lub przed wandalami w 2004 dostarczono  je w pobliże schroniska PTTK "Leskowiec", gdzie można je w tej chwili tu podziwiać. Niewątpliwie jet to bardzo cenny okaz dla turystów i gości odwiedzających schronisko na Groniu JPII.



    Rogacz tuz obok schroniska, pod którym są wspominane tablice.


                                        Dziki Bratek


                                                                Czas na powrót.


                                                             Zielone i zdrowe Jodły.


                   Widok na Beskid Wysoki z widoczna królowa Beskidów.


             Szlak i widoki  naprawdę zapierają dech w piersiach.









   Czarna Góra w tle, tędy prowadzi zielony szlak z Gibasów do Suchej.





     Ludzie w Targoszowie.bronią się przed nieproszonymi  gośćmi w różny sposób.

 
       Od kapliczki górniczej, znów szlak podąża rozległymi łąkami.





                                                           W tle Żurawnica na Krzeszowem


   Już blisko do finału. Jeszce tylko mały zakos przez  lasek i zejście do wioski.


                                               Dwóch barci, którzy jeszcze są na chodzie.


Finito. Teraz trzeba się wrócić przeszło kilometr po auto. Wycieczka przepiękna. Pełna widoków, że nie wspomnę o śpiewie ptaków i towarzyszących, szemrzących strumykach.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Sucha Beskidzka - Karczma Rzym



Już i siedem lat uciekło,
Cyrograf nadal nie służy;
Ty czarami dręcząc piekło,
Ani myślisz o podróży.

Ale zemsta choć leniwa,
Nagnała cię w nasze sieci;
Ta karczma Rzym się nazywa,
Kładę areszt na waszeci.


   Historia Karczmy Rzym

Do Suchej Beskidzkiej przyjeżdża się, aby zobaczyć Zamek Suski, piękne widoki czy zabytkowy kościół.

Po całym dniu zwiedzania, chętnie każdy zjadłby coś dobrego, oryginalnego, a może nawet "szatańskiego". Większość podróżnych nie ma wątpliwości gdzie w Suchej podawane jest najlepsze staropolskie jadło.

Na suskim rynku stara chata wyróżnia się wśród odnowionych domów, reklam świetlnych
i kolorowych bilboardów. Nie zważając na mijający czas odwieków wita, podróżnych serdecznie, zapraszając w swe progi.

Wchodząc do "Rzymu" trudno nie odnieść wrażenia, iż tutaj czas się zatrzymał. Wszędzie panuje półmrok. Idąc po skrzypiących deskach, spotyka się diabła a potem Twardowskiego. Kiedy mija pierwsze zauroczenie panującą atmosferą warto zasiąść za stołem, zamówić "szatańską" potrawę...
...a potem tylko jeść, rozmawiać i nie myśleć o codziennych troskach.     

Karczma powstała na początku XVIII wieku, kiedy w Suchej urządzane były końskie targi. Zjeżdżali się wtedy kupcy z okolicy i handlowali. Targu dobijali w gospodzie na rynku. Lało się piwo i miód, trwała zabawa. Dziś wszakże karczmę odwiedzają nie tylko kupcy, ale cel pozostał ten sam, dobra strawa i radosna atmosfera.

Karczma mieści się wciąż w tej samej chacie. Na zewnątrz nic się nie zmieniło...
... a obecny właściciel PSS Społem w Wadowicach, dba o to, żeby wygląd budynku pozostawał taki sam. Co kilka lat drewno jest impregnowane pod okiem konserwatora wojewódzkiego. Niegdyś w gospodzie mieszkali ludzie, goście zaś przyjmowani byli w sieni. Teraz w Rzymie nikt nie mieszka, urządzono kawiarnię i restaurację, wykopano podziemia, gdzie mieszczą się magazyny.

Podobno Rzym był pierwszy od legendy. Kiedy nazwa zawitała na dobre w szyldzie karczmy, historia zaczęła przeplatać się z legendą Mickiewicza o Panu Twardowskim. Dziś wszystko łączy się ze szlachcicem i diabłem. Legenda żyje w Rzymie.

Karczma nie narzeka na brak klienta. Bardzo wielu gości powraca tu co rok. Przyjeżdżają z różnych części Polski i z zagranicy. Szczególnie Polonia amerykańska ukochała sobie to miejsce. Idealnie pasuje jako przystanek między Zakopanem a Krakowem.

Klienci bardzo chwalą ludowy wystrój karczmy, oryginalne, ręcznie robione ozdoby z bibuły, pajączki - to cały urok "Rzymu". I jeszcze muzyka góralska. Czasami zespół ludowy z jednej z okolicznych wiosek przygrywa gościom przy jedzeniu. Szczególną atrakcją jest Pan Twardowski, który pojawia się na większości uroczystościach. Menu karczmy jest równie "diabelskie" co cały jej wystrój i legenda. Specjał Twardowskiego, Lody Pani Twardowskiej, Mikstura Szatańska, Diablik Twardowskiego, Napitek Zbójnicki i wiele innych potraw brzmiących bardziej swojsko dla mniej odważnych gości. "Rzym" szczyci się tym, iż do gotowania nie potrzebuje nowoczesnych zatruwaczy smaku jak kuchenka mikrofalowa. Potrawy są przyrządzane, na sporym piecu węglowym. Być może dlatego mają tak wielu zwolenników.

Przed laty radni Suchej chcieli zlikwidować karczmę "Rzym". Mówiono, że brzydka, że szpeci rynek. Ot stara stercząca buda. Nie udało się, karczma przetrwała. Potem, w latach 70 organizowano w niej imprezy dla dostojników rządowych, był tu nawet Jaroszewicz. Dziś nikt w mieście nie wyobraża sobie rynku bez "Rzymu". Tym bardziej, że gospoda cieszy się sławą wśród turystów. A tych Sucha wita zawsze serdecznie.
(Marta Szymańska. Ze strony restauracji.)







                                                Nawet diabłu można dać pstryczka w nos.


                                           Na rynku przed karczmą można nabyć pamiątki.


                   Powiem tyle, że serwowane porcje jedzenia, jak dla mnie mogły by być trochę większe.


                                           Sama karcza robi ogromne wrażenie i czuć klimat. :)


                                  Otoczenie Karczmy Rzym związane jest elementami Czarcimi. ;) 


                                                     Karczma Rzym widziana od strony Rynku.


                                                    Tym razem Twardowski usługuje.


                                          Ul. Zamkowa, widok w kierunku zamku.


                      Rynek. Po przeciwnej stronie ulicy regionalna piekarnia i wybitnie dobre pieczywo.


                      Miasto Sucha Beskidzka i Karczma Rzym zasłużyły sobie, aby je znów odwodzić.